niedziela, 1 listopada 2015

Mieszkańcy naszych miejscowości w carskiej armii.

Witam.
Dzisiaj o chciałabym napisać kilka słów o tych spośród naszych przodków, którzy musieli służyć w carskiej armii.
Zasady poboru do armii zmieniały się na przestrzeni lat i obejmowały różne okresy służby - od służby dożywotniej, przez okres dwudziestopięcioletni, do 15 lat, z czego około 6 lat czynnej a resztę, jeśli nie było wojny, można było spędzić na "urlopie rezerwisty". Gdzieś przeczytałam, że w czasach służby 25 - letniej, gdy młody człowiek szedł do armii, żegnała go cała wieś. To pożegnanie było czymś w rodzaju stypy. Mało kto liczył, że się jeszcze spotkają... Podobno, ci którzy wrócili mieli też duże problemy z odnalezieniem się w swojej wiosce, w nowej codzienności. Zindeksowałam ponad 2500 małżeństw z dziewiętnastego wieku i tylko jeden raz napotkałam ślub ocalałego mieszkańca Bartnik, który wrócił z armii po 25 latach służby.  Z ciekawości sprawdziłam, że po tym ożenku mieszkał w Małych Łąkach i urodziło mu się kilkoro dzieci. Wydaje się jednak, że to była nieczęsta sytuacja.
Przytoczę tutaj kilka informacji znalezionych w Internecie o tym, jak wyglądała służba po 1874 roku. O tym okresie, mogły zachować się jeszcze jakieś opowieści w rodzinie, może jakieś zapiski, zdjęcia...
"Od 1874 roku wprowadzono powszechny obowiązek służby wojskowej. Według prawa przed komisjami sprawdzano wszystkich młodych mężczyźni w wieku 21 lat. Z każdego rocznika wybierano, najzdrowszych około 20 - 25% do czynnej służby metodą losowania. Zwalniano: inwalidów, kaleki ruchu, głuchoniemych, chorych na gruźlicę, epilepsję, mających niedorozwój umysłowy lub chorobę umysłową, syfilityków i osobników niskiego wzrostu (mniej niż 154 cm. Symulujących chorobę umysłową skrupulatnie sprawdzano (zwykle symulanci udawali „za bardzo”), a tych, którzy nie mieli wymaganego wzrostu mierzono ponownie za 3 miesiące i jeszcze za kolejne 3 miesiące. Nie podlegał wcieleniu do armii także: jedyny syn, jedyny żywiciel w rodzinie, a także ci, których starszy brat służył lub służy w wojsku, (jeśli młodszy opiekował się rodzicami). Wcieleni do wojska pozostawali w nim długo, w wojskach lądowych - 15 lat, z czego w służbie czynnej 6 lat i 9 lat w rezerwie, we flocie - 7 lat w służbie czynnej i 3 lata w rezerwie. Czas czynnej służby skracano odpowiednio: do 4 lat dla posiadających świadectwa ukończenia wiejskiej szkoły podstawowej, do 3 lat dla tych, którzy mieli skończoną szkołę podstawowa miejską, do 1,5 roku - dla absolwentów gimnazjum i do 0,5 roku - dla absolwentów wyższych uczelni. Taki system trwał do I wojny światowej (1914 r.). Żołnierz otrzymywał dwa mundury, czapkę i furażerkę. Miało to wystarczyć na dwa lata. Po upływie tego okresu, mundur przechodził na własność żołnierza. Szynel, czyli wełniany płaszcz był przewidziany na trzy lata (w gwardii na dwa), po upływie tego czasu również przechodził na własność prywatną. Ciekawie sprawa wyglądała w przypadku zimowej czapki uszytej z baraniej skóry (barankowa czapka). Otóż była ona przewidziana na 6 lat, a ponieważ wykonanie jej było dość drogie, to w niektórych regimentach przydzielano ją na cały okres służby tj. 15 lat, i – co szczególnie dziś bawi - po wyjściu do cywila, taki szeregowy miał zdać czapkę do... magazynu. Żołnierz otrzymywał jeszcze po dwie pary: kaleson i onuc, butów, koszul oraz krawat i rękawice. Dodatkowo, dawano jeszcze materiał na uszycie sobie trzeciej koszuli oraz skórę i podeszwy na sporządzenie trzeciej pary butów."
W armii carskiej bardzo dbano o to, aby ¾ żołnierzy stacjonujących na ziemiach polskich stanowili Rosjanie, dlatego Polaków wysyłano do okręgów w głąb Rosji, na Kaukaz, na wojny z Turcją, Japonią...
Trzeba przyznać, że wyjątkowego pecha mieli ci, którzy 6 lat służby kończyli tuż przed pierwszą wojną światową, gdyż nie wrócili do domu, ale spędzili jeszcze 4 lata na wojnie. Przytrafiło się to jednemu mojemu pradziadkowi i dwóm prastryjom.
Szczególnie trudne były losy takich "młodych małżeństw", które rozdzieliło 6 lat pobytu męża w armii. Samotne kobiety, często rodziły nieślubne dzieci, co skrupulatny ksiądz odnotowywał z pełną surowością "której mąż, od czterech lat w armii przebywa". Jeszcze trudniejsze były jednak sytuacje, gdy  mąż nie umarł, ale wieść o jego śmierci dotarła do żony. Znalazłam ostatnio taki akt urodzenia chłopca, z parafii Bolimów, którego urodziny zgłasza ojciec, mąż matki.  Ksiądz zapisał jednak, że to małżeństwo jest teraz nieważne, bo pierwszy mąż uznany od kilku miesięcy za zmarłego wrócił. To nie były wcale rzadkie przypadki. Mam taki przykład w mojej bliskiej rodzinie. Dwóch sąsiadów poszło razem do armii. W czasie bitwy obaj byli ranni. Zostali rozdzieleni. Jeden z nich w szpitalu wyzdrowiał, ale ze względu na stan zdrowia wrócił do domu. Tam zeznał, że sąsiad zginął obok niego w okopie. "Wdowa" z dwójką dzieci nie pozostała więc samotna i wyszła za mąż. Jakież było zdziwienie, gdy mąż po wojnie wrócił...
Armia z pewnością odciskała piętno na życiu tych, którzy przez nią przeszli. Ten mój pechowiec pradziadek Bronisław przywiózł z niej takie oto zdjęcie.

Poniżej to samo zdjęcie, które trochę mozlonie poprawiam.


Pradziadek to ten po środku. Kiedy szedł do armii, jego przyszła żona mieszkająca po sąsiedzku machała mu ręką na pożegnanie jako mała dziewczynka. W tej armii grał na klarnecie. Jak pisałam spędził tam 10 lat, ale nie chciał o tym co tam przeszedł opowiadać... 
Pośród tych, którzy przeżyli sześcioletnią służbę w carskiej armii i wrócili do domu, większość okazała się bardziej zaradna, obyta, postępowa. No cóż, wydaje się, że choć ta służba była niebezpieczna, pełniona niechętnie, pełniona na służbie zaborcy, to dawała pewien bagaż doświadczeń, który procentował  też w zwykłym życiu. 

Na koniec zamieszczam ocalały w mojej rodzinie dokument, jaki dostawał żołnierz po opuszczeniu armii. Dotyczy on mojego pradziadka Jana Kowalskiego z Grabiny.


Treść pierwszej kolumny:
Nr. 87                   Pocz Nr 19
Kowalski
Jan Pawłowicz
Szeregowy
Początek służby:
1.01.1882.
Do rezerwy:
22.02.1887r
Przeznaczenie
Skierniewice

Treść drugiej kolumny: 
Karta po służbie                                                                             Zaczął pod Nr 19
Kowalski Jan Pawłowicz szeregowy                                     Po służbie Nr 87
1.      Przyjęty do służby Łowickiego powiatu
2.      Z chłopów
3.      Wyznania katolickiego
4.      Początek służby 1 stycznia 1882r.
5.      Służył w L Gw Jegierskom pułku (Lejb Gwardyjskim)
6.      Zwolniony do rezerwy 22 lutego 1887 r
7.      „Mistrzostwo” nie osiągnął
8.      W kampanii  nie był
9.      Medale i odznaczenia – nie ma
10.   Karany – nie był
Wzywać Skierniewice

Jeśli ktoś z Was napotka w akcie ślubu swojego przodka, że pan młody to "zapasnyj sałdat" to znaczy, że po kilku latach w armii wrócił i zwykle w wieku około 28 lat nareszcie mógł założyć swoją rodzinę...

Na koniec zdjęcie jegierskiego pułu. Na takim zdjęciu zwykle mieścił się cały pułk, a żołnierze ustawiali się na specjalnym "rusztowaniu".

Zdjęcie pułku armii rosyjskiej.

Wielu zginęło i spoczęło w bezimiennych mogiłach. Rosjanie nie dbali przesadnie o upamiętnienie swoich żołnierzy. Wszak mówili " u nas mnogo ljudiej" i jeden, czy dwóch zmarłych nic nie znaczyło. Zastąpiono ich przecież kolejnymi... Ci którzy w tej armii polegli, nie zostali już zwykle w naszej pamięci, nikt nie odwiedził ich grobów, bo nie miał kto... To, tak przy okazji 1 listopada.
Pozdrawiam Ewa

3 komentarze:

  1. Witam, podesłałem to zdjęcie znajomemu, który interesuje się armią carską i po znaczkach na pagonach (ros. szifrowka) żołnierza po prawej stwierdził że służyli w artylerii (skrzyżowane lufy armatnie) prawdopodobnie fortecznej, albo ciężkiej (zwykła miała cyferki, a tam są jakieś literki).

    Również z samego zdjęcia można poznać, że pradziadek Bronisław służył jako orkiestrant (te paski na ramionach).

    Jeśli podesłałabyś zbliżenie pagonów, to być może udałoby się ustalić dokładnie w jakiej jednostce i gdzie służyli.

    pozdrawiam
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.
      Z przekazu rodzinnego wiem, że grał chyba na klarnecie. Nie mam lepszego zdjęcia. Ewa

      Usuń
    2. Nie chodzi o inne zdjęcie. Jeśli masz jeszcze oryginalny skan, to możesz wyciąć ten fragment zdjęcia i wgrać w oryginalnej rozdzielczości. Albo wskanować jeszcze raz w maksymalnej możliwej jakości. Tutaj nawet minimalnie lepsza jakość mogłaby umożliwić identyfikację :-)

      Usuń