piątek, 1 maja 2015

Jeszcze o szpitalu Czerwonego Krzyża w okolicach Radziwiłłowa.

Witam.
Osoby zainteresowane historią pierwszej wojny światowej wiedzą zapewne wiele o atakach gazowych pod Bolimowem. Ja też przeczytałam sporo opisów tych ataków i relacji dotyczących tego, jak zabójcza była to broń. Nie sądziłam jednak, że ofiary tego ataku były transportowane do Radziwiłłowa. Tym razem znalazłam bardzo uporządkowany, opatrzony świetnymi zdjęciami i mapami, jak dla mnie doskonały, opis tego co działo się pod Bolimowem w latach 1914-1915. Poniżej zamieszczam link i pochodzącą z tej strony relację brytyjskiego korespondenta.

http://www.academia.edu/9733990/Zalewska_Kali%C5%84ski_Czarnecki_2014_Wielka-Wojna-nad-Rawka_1914-1915_i_materialne_po_niej_pozosta%C5%82o%C5%9Bci

"... Niektórzy spośród tych, którzy ponieśli śmierć 31 maja [1915], zostali pochowani na Cmentarzu Wojennym w Bolimowskiej Wsi, obok setek innych żołnierzy tam spoczywających.
Pobliskie punkty opatrunkowe i szpitale zapełniły się ofiarami ataku gazowego. W szpitalu Czerwonego Krzyża w okolicach Radziwiłłowa przebywający tam brytyjski korespondent Scotland Liddel tak pisał to, co działo się 31 maja:

...Nadszedł poranek i jego nadchodzącym świetle zobaczyliśmy wagonik kolejki, nadjeżdżający w naszą stronę. Było na nim sześciu żołnierzy, uczepionych jego boków, kaszlących i z trudem łapiących oddech. Wróg zaatakował pociskami wypełnionymi gazem, który zatruł ludzi. Ich płuca były straszliwie spalone. Braliśmy ich na nosze i nieśliśmy na otwartą, piaszczystą przestrzeń pomiędzy namiotami. (...) Nadjeżdżało coraz więcej wagoników, zamieniając się w niemal stały strumień. Wielu zatrutych już nie żyło, nim dotarło do naszego obozu. (...) W ciągu całego dnia mieliśmy dwa tysiące stu zatrutych i wielu rannych. Stu czterdziestu pięciu zmarło w naszym obozie. Prawie pięciuset zmarło po odesłaniu ich do Żyrardowa i Warszawy. (...) Wszystko co mogło pomóc zatrutym, zostało zrobione. Siostry, lekarze i sanitariusze stosowali sztuczne oddychanie w najcięższych przypadkach. Okoliczni mieszkańcy, mężczyźni i kobiety, a nawet chłopcy i dziewczynki, przyszli ze swoich domów położonych dalej na wschód i pracowali cały dzień, przynosząc wodę, mleko do picia dla chorych i robili okłady na ich piersiach i głowach. (...) W najcięższych przypadkach zrobienie czegokolwiek było prawie nie możliwe. Próbowaliśmy sztucznego oddychania, ale bez sukcesu. Kiedy ci ludzie dusili się na śmierć, stawali się purpurowi na twarzy, a ich języki stawały się prawie czarne. (...) Zauważyliśmy, że nie tylko mosiężne części wyposażenia żołnierzy pokryły się zielonym nalotem, również ładowniki amunicji pokryte były zielonkawą warstwą..."

Zdjęcie ataku falowego ze strony dobroni.pl

Kiedy byłam mała moi dziadkowie czasem opowiadali zasłyszane relacje o tym ataku - obydwaj mieszkali nie dalej niż 10 km od miejsca ataku. Naturalnie powtarzali oni relacje starszych, gdyż sami byli małymi dziećmi. Ja nie wsłuchiwałam się wtedy w te opowieści. Dziś żałuję, że nie poświęciłam im należytej uwagi. Pamiętam tylko opowieści o tym, jak straszliwie Ci żołnierze konali, jak to było przerażające dla okolicznej ludności. Ta szybkość zabijania, ta skala, to cierpienie...
Jeden z moich pradziadków został wzięty do armii rosyjskiej, tuż przed pierwszą wojną światową. Sądził pewnie, że będzie tam jaki inni na sześć lat, bo tyle spędziłby tam w czasie pokoju. Miał jednak swoistego "pecha". Wybuchła wojna i pradziadek został na kolejne cztery ciężkie lata. Dziesięć lat w armii z czego cztery w "Wielkiej Wojnie". Przeżył, wrócił, ożenił się, ale z relacji rodziny wiem, że niechętnie opowiadał o tym pobycie w armii i na wojnie. Kiedy ktoś go o coś zapytał, to krótko odpowiedział, ale nigdy nie snuł opowieści. To co przeżył było na pewno najcięższymi przeżyciami w życiu. 
Mój pradziadek Bronisław przeżył, a szacuje się, że walczyło w niej około 3,4 mln Polaków z czego poległo 500000-800000. Liczebnie jest to liczba strat porównywalna z poległymi wtedy mieszkańcami Wysp Brytyjskich. Wydaje mi się, że za mało pamiętamy o tych poległych Polakach.
Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz